Odkąd mieszkam w Niemczech brakuje mi tych polskich i tanich kosmetyków, jak chociażby Sylveco, które miałam pod nosem w aptece w moim rodzinnym mieście.
Jakiś czas temu skończyły mi się kremy na noc i postanowiłam zaopatrzyć się w prosty, nawilżający krem Lavery. Nie czytałam o nim za wiele, popatrzyłam tylko na skład i zaryzykowałam. Potrzebowałam odżywczego, niezapychającego pory kremu na noc. Krem kosztował ponad 8 euro, w Polsce widziałam, że oscyluje w okolicach czterdziestu kilku złotych. Wydaje mi się, że jak na kosmetyki naturalne, to taka średnia półka.
Skład wygląda następująco:
wodno-alkoholowy wyciąg z płatków róż*, olej sojowy*,
trójglicerydy (mieszanka roślinna), uwodorniony olej kokosowy, roślinna
gliceryna, olej z jojoby*, kwas stearynowy, olej słonecznikowy*, olej
migdałowy*, masło shea*, żel z aloesu*, hydrolat z oczaru
wirginijskiego*, hydrolat z melisy*, olej karotenowy, ksantan, fosforan
cetylu potasu, olej słonecznikowy, lecytyna, witamina E, sterole
roślinne, witamina C, mieszanka naturalnych olejków eterycznych
*składniki pochodzące z upraw ekologicznych
Krem mieści się w plastikowej tubce. Zużyłam już połowę, więc zaczęła się trochę odginać.Trzeba mocno nacisnąć, żeby wydobyć produkt ze środka. Nie jest to żaden problem, a kremu nie wydostaje się za dużo. Zapach jest ziołowy, lekko apteczny. Krem ma kolor jasnozółty. Początkowo ma zbitą konsystencję, ale pod wpływem ciepła zmienia się w typowy nawilżacz.
Krem jest z serii Lavera Basis. Nie oczekiwałam po nim cudów. Mogłam wybrać inny produkt Lavery przeznaczony dla mojej mieszanej cery. W mojej ocenie krem nie szkodzi, ale też nie odżywia skóry. Na noc dobrze się sprawdza, ale nie uświadczymy intensywnego nawilżenia. Nie wywołuje alergii, nie powoduje powstawania zaskórników i wyprysków. Można go nazwać bezpiecznym, ale nie nadaje się pod makijaż. Kilka razy nakładałam go pod podkład i nie jest to dobre rozwiązanie. Makijaż zaczyna bardzo szybko się ważyć i nie wygląda to estetycznie. Mam wrażenie, że zapach kremu długo się nie ulatnia, a jest specyficzny, więc może być to uciążliwe.
Na pewno zużyję go do końca, ale na drugi raz zaopatrzę się w inny krem Lavera.
Polecam :)
Ja z tej marki miałam tylko pomadkę do ust ;)
OdpowiedzUsuńI jak się spisywała :-)?
UsuńA bardzo fajnie. Była z tej serii właśnie. Warto spróbować ;)
UsuńTeraz mam zapas takich nawilżaczy do ust, ale jak mi się skończą to rozejrzę się za tą pomadką :)
Usuńoooo nie wyobrażam sobie pielęgnacji bez Sylveco :) a tej marki nie znam
OdpowiedzUsuńJa kiedyś też sobie nie wyobrażałam :-d a tu proszę :-)
Usuńskład sympatyczny widzę:D
OdpowiedzUsuńMilusi ;p nie zapchał porów!
Usuńa to chwała mu:D
UsuńSylwestrowo:D
Usuń;)
Usuńjak posiadówka sylwestrowa?:)
UsuńNa spokojnie, bo w domu, ale i tak trzeba się trochę podleczyć :-) a u Ciebie?
Usuńu mnie kac mięśni nożnych xd
UsuńByły tańce? :-)
Usuńoj tak:D i 7 butelek wina xd
UsuńTo super :-) oby następny sylwester był taki sam ;-)
UsuńLubię tę markę, ale tego produktu jeszcze u siebie nie miałam :)
OdpowiedzUsuńCo używałaś :> ?
UsuńRaczej nie byłabym z niego zadowolona :)
OdpowiedzUsuńTaki zwyklaczek :) choć z tych naturalnych
UsuńSzczerze mówiąc nie znam tej marki, ale produkt wydaje się bardzo interesujący. Dobrze, że nie powoduje zapychania :)
OdpowiedzUsuńNa pewno warto wiedzieć, że są takie proste kremy, które nie zapychają. Cieszę się, że coś takiego udało mi się dorwać. Dovy, Nivee itd. od zawsze powodowały u mnie wypryski. A tak można spróbować czegoś prostego z Lavery :)
UsuńAle jaki ma kolorek :) marki nie znam i szczerze mowiac nie ciagnie mnie do niej, ale mysle, ze wiele osob bedzie z tego kremu zadowolonych :)
OdpowiedzUsuńTo prawda :p kolorek dyskusyjny. Niedługo napiszę o innym kremie Lavery, ale muszę go jeszcze trochę przetestować :)
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku :)
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA NAJLEPSZE BLOGOWE ROZDANIE
Z chęcią wypróbowałabym coś tej firmy bo lubię testować nowości, a z tą firmą styczności jeszcze nie miałam :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię testować ;d
UsuńNigdy nie miałam styczności z tą marką :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, mój blog/KLIK :))
W Polsce też jej nie widziałam :-)
Usuń